Czym jest to, co jest pierwotnie czyste i jasne?

Mistrz Baegun wszedł do Sali Dharmy i powiedział:

Nasza pierwotna prawdziwa natura istnieje sama z siebie. Powstała, zanim pojawiły się niebo i ziemia, i trwa do dzisiaj. To, co jest pierwotnie jasne i przejrzyste, rozprzestrzeniając się w dziesięciu kierunkach wszechświata, nie ma wnętrza ani zewnętrza, jest zawsze czyste i wiecznie spokojne. Jego cudowna funkcja jest tak niezgłębiona, jak liczba ziaren piasku na świecie. Czasami jest to nazywane „skarbcem oka prawdziwej dharmy”, „subtelnym umysłem nirwany”, „pierwotną świetlistością” czy „pierwotną prawdziwą twarzą”. Jest to oświecenie realizowane przez każdego Buddę i pierwotna podstawa wszystkich czujących istot. Nie możemy uciec od tej pierwotnej podstawy ani na chwilę. Czujące istoty przechodzą przez nią każdego dnia, nie zdając sobie nawet sprawy z jej obecności. Jest to coś, co nie może być poznane poprzez świadomość ani też za pomocą inteligencji. Niezależnie od tego, czy są to niebiańskie istoty, ludzie, czy też inne niezliczone żywe istoty na ziemi, Budda Siakjamuni czy patriarchowie sŏn, każdy otrzymuje energię tej pierwotnej prawdziwej natury. Jednak chociaż my, czujące istoty, odziedziczyliśmy tę energię, to niesprawiedliwie jesteśmy dotknięci cierpieniami samsary. Pomimo tego przebudzona natura Buddy nigdy nie zostaje zaciemniona i od początku jest pierwotnie oświecona. Wprawdzie nieoświeceni i mędrcy mogą się od siebie różnić, lecz ta niedająca się opisać natura jest wspólna dla wszystkich.

W konsekwencji, rozpoczynając w niezgłębionej przeszłości, Budda Siakjamuni szerzył bezgraniczne pragnienie ocalenia wszystkich czujących istot na całym świecie. Jako taki, przyszedł na ten świat jak przyjaciel, który okazuje nam bezwarunkową miłującą dobroć nawet wtedy, gdy o nią nie prosimy, otwierając przed nami swój wielki umysł współczucia, jakbyśmy byli jego jedynym dzieckiem. Przybywając do nas w tym celu, za pomocą zręcznych środków i przypowieści, dobranych zgodnie ze specyficznymi i różnorodnymi warunkami określającymi naturę i usposobienie każdej czującej istoty, Budda obszernie nauczał o podstawowych zasadach prawdy, przynosząc oświecenie czującym istotom i uwalniając nas od cierpienia narodzin i śmierci.

Święci uczniowie Buddy zebrali wszystkie te nauki i skompilowali je jako zbiór pism Tripitaka. Dopiero po upływie tysiąca lat od wejścia Buddy w nirwanę nauki te dotarły w końcu do Korei. Jednak ludzie tutaj zgłębiali tylko Tripitakę, szukając w niej pewnych linijek lub licząc postacie, tworząc przy tym niezliczone opinie; nie potrafili dostrzec głębszego znaczenia, które leżało poza słowami tekstu. Dlatego zostali złapani w sieć języka, wpadając w jego pułapki. Co gorsza, zatkali źródło swojego umysłu i popadli w stan godnej pożałowania głupoty, jak pies goniący za grudką brudu. To był naprawdę bolesny dla umysłu stan rzeczy.

Patriarcha Bodhidharma był bardzo zasmucony, że te prawdziwe nauki obumarły i zostały niezrozumiane. Czuł, że przy obecnym stanie rzeczy, dzień, w którym istoty na ziemi, tak uwikłane w sieć języka, osiągną w końcu oświecenie, był bardzo odległy. Dlatego właśnie wypłynął z Indii, spędzając trzy lata na morzu, by dotrzeć na Wschód.

Tak więc, nie używając ani mowy, ani pism, Bodhidharma przekazywał nauki, które były poza słowami nauczania. Oznaczało to bezpośrednie ukazanie nam naszych własnych umysłów, tak aby każdy z nas mógł zobaczyć swoją własną naturę i w ten sposób osiągnąć oświecenie. Ponieważ to, co rozumie się przez „umysł, który jest nam bezpośrednio ukazany”, nie jest niczym innym jak naszym naturalnym, zwyczajnym umysłem, nie ma w tym ani tajemnej wiedzy, ani rozumowania.

Jeśli potrafisz utrzymać ten stan nie-myślenia, bez tworzenia jakichkolwiek sztucznych myśli lub wysiłku, to to, co nazywa się naszą prawdziwą pierwotną naturą, przejawi się samoistnie, a zatem nie ma nic, w co moglibyśmy się uwikłać, nic, do czego moglibyśmy się przywiązać. Bez miejsca, w którym można by zamieszkiwać, nasze przywiązania znikają. Cnoty w tym są tak wspaniałe jak niebo i ziemia, a jasność jest równa słońcu i księżycowi. Nie otrzymując nawet cienia nagany, będziesz mógł swobodnie istnieć w zgodzie z całym istnieniem. Jeśli jednak spróbujesz oddzielić „ja, które wie” od „rzeczy, które są znane” nawet w sposób tak nieznaczny, jak drobina pyłu, i jeśli pozwolisz na pojawienie się wyraźnego rozdzielenia „ja” i „ty”, zostaniesz kompletnie uwięziony, bez możliwości poruszenia się nawet o cal, całkowicie zablokowany, twój wgląd stanie się niezdolny, by otworzyć się na wieczność.


Tłum. z jęz. ang.: Leszek Wojas