Matka wszystkich buddów. Kilka refleksji o postawie macierzyńskiej w praktyce buddyjskiej

Wykąpaliśmy małego Buddę, więc każdy z nas przez moment stał się jego matką. I nie ma znaczenia, że zapewne większość z nas jeszcze nie osiągnęła oświecenia. Matka Siddharthy, Maja, też nie była doskonała. Jej imię – co zapewne nie jest przypadkiem – oznacza „coś, czego nie ma”; w buddyzmie tym słowem określa się świat złudzeń, w który ludzie są uwikłani przez swoje namiętności i niewiedzę, prowadzące nieodmiennie do cierpienia.

Zgodnie z przekazem sutr Budda zstąpił z nieba Tuszita do świata ludzi, by wypełnić ślubowanie bodhisattwy, że wyzwoli od cierpienia wszystkie czujące istoty. By tego dokonać, narodził się na ziemi jako człowiek. Decyzję swoją tak objaśniał Anandzie: „Trzeba było koniecznie, by istota poszukująca wiedzy najwyższej zstąpiła w łono kobiety, trzeba było, by, uniesiona litością dla ludzi, narodziła się pośród nich. Będąc bogiem, jakżebym zdołał obracać koło prawa? Wyobraź sobie, Anando, że Budda jest bogiem, a zrozumiesz całe rozczarowanie ludzi. Mówiliby sobie: – Budda jest bogiem, posiada zatem szczęśliwość, świętość i doskonałość, ale jakże my, będąc jeno ludźmi, możemy dosięgnąć tego wszystkiego? – I żyliby dalej w ponurej rozpaczy” [Hérold 1927, s. 235-236]. Dlatego też przyszły Budda musiał pojawić się na tym świecie jako Siddhartha Gautama, sam doznać cierpienia, przejrzeć jego naturę i pokazać drogę do uwolnienia się od niego. Jego życie, wraz ze śmiercią matki zaledwie siedem dni po porodzie, od początku zostało naznaczone bólem: mówi o tym na przykład opowieść, że gdy w dzieciństwie pewnego dnia wraz z ojcem „przyglądali się orzącemu ziemię rolnikowi, książę dostrzegł ptaka, który sfrunął na świeżo odkrytą bruzdę i wydłubał z niej niewielkiego robaka. Książę usiadł w cieniu drzewa i zaczął o tym rozmyślać, szepcąc do siebie:
– To straszne! Czy wszystkie stworzenia nawzajem się zabijają?
Jego, który stracił matkę zaraz po urodzeniu, do głębi poruszyła tragedia tych małych istot. Gdy dorastał, ta rana jego duszy z każdym dniem stawała się coraz głębsza. Tak jak niewielka blizna wycięta na młodym drzewie z upływem czasu coraz bardziej się powiększa, tak cierpienie ludzkiego życia coraz głębiej przenikało jego umysł” [Nauka Buddy 2008, s. 24].

Zarazem to właśnie relacja z Mają jako matką i Pradżapati jako matką przybraną umożliwiła mu odkrycie drogi do wolności. Dzięki nim nie tylko mógł dojrzeć i przetrwać kluczowe momenty swojego życia, lecz także odkryć znaczenie miłości czy też miłującej dobroci. W kulturach Wschodu miłość matki do dziecka od zawsze była przedstawiana jako wyraz najwyższego poświęcenia i dobroci, gdyż bez niej dziecko nie miało szans na przeżycie; jak mówi sutra, „Gdy panuje głód, matka odejmie sobie od ust jedzenie i da je dziecku, kiedy jest zimno, matka ściągnie z siebie ubranie i okryje nim swoje dziecko” [Sutra dobroci]. Tak rozumiana miłość macierzyńska, rozszerzona na stosunek do wszystkich czujących istot, stała się podstawowym wzorem etycznym w buddyzmie. Wzorując się na niej, „powinniśmy z szacunkiem i dobrocią odnosić się do wszystkich czujących istot, także do tych, które przez niewiedzę są dla nas niedobre i starają się nas skrzywdzić“ [Tempczyk 2011, s. 163]. Ten ideał moralny buddyzmu odnosi się do wszystkich, kobiet i mężczyzn. Przecież sam Budda „jest jak matka, która zawsze kocha swoje dzieci” [sutra Surangama; cyt. za: Nauka Buddy (16)]. „On kocha ludzi, jak rodzice kochają swoje dzieci, i pragnie dla nich najwyższych błogosławieństw; pragnie, aby zdołali oni przebyć ten ocean życia i śmierci” [sutra Mahaparinibbana; cyt. za: Nauka Buddy (20)]. I buddystka, i buddysta powinni zatem w każdej sytuacji kierować się zaufaniem do wrodzonej wszystkim czującym istotom dobroci, gdyż podstawą stosunków z innymi powinna być nasza wspólna, ludzka natura, która – jak wielokrotnie podkreśla wielu nauczycieli, w tym także Dalajlama – „jest nie tylko łagodna, ale i skłania się ku miłości i współczuciu, dobroci, czułości, twórczości“ [Dalajlama 2000, s. 44].

Uosobieniem ideału miłującej dobroci i współczucia jest bodhisattwa Awalokiteśwara. Zgodnie z Sutrą Lotosu Mistycznego Prawa [rozdział XXV], jest to Bodhisattwa Wsłuchujący się w Głosy Świata; kiedy czujące istoty wzywają jego imię, „natychmiast usłyszy ich wołania i wszystkie zostaną wyzwolone”. Może objawiać się w różnych postaciach, w zależności od potrzeb, w tym także w postaci kobiety. Awalokiteśwara – w buddyzmie chińskim Guanyin, a w koreańskim Kuan Um – ukazuje się w tylu różnych formach i w tylu miejscach, że wydaje się, iż ma tysiąc oczu i tysiąc rąk, aby pomagać wszystkim w potrzebie, z niewzruszoną determinacją i wytrwałością. Wierzy się, że w swoich kobiecych formach jest duchową matką rodzaju ludzkiego.

Śpiewaliśmy przed chwilą Sutrę serca. Dowiadujemy się z niej, w jaki sposób Awalokiteśwara, bodhisattwa współczucia, osiągnął paramitę pradżni, paramitę mądrości, i dostąpił annutara samjak sambodhi – „niedoścignionego doskonałego oświecenia”, a więc osiągnął stan buddy. Kluczem do niego okazuje się połączenie współczucia i mądrości, czy też raczej – uświadomienie sobie ich jedności. Proces ten przenikliwie zanalizował mistrz zen Seung Sahn, w następujący sposób omawiając tę sutrę: „Rozpoczyna się od ukazania świata przeciwieństw, następnie pokazuje świat Absolutu, aby w końcu poprowadzić nas do świata kompletnego, czyli, jak go nazywamy, do świata chwili. Świat przeciwieństw to «forma jest pustką, pustka jest formą». Świat Absolutu to pustka, albo nirwana: «żadnych form, żadnej pustki». Świat kompletny to annutara samjak sambodhi – prawda, dokładnie taka, jaka jest: «forma jest formą, pustka jest pustką». Osiągnięcie samej prawdy nie wystarczy. Ponieważ nasze osiągnięcie prawdy musi działać z chwili na chwilę dla dobra innych istot, sutra kończy się rodzajem nawoływania do działania: Gate, gate, paragate, parasamgate, bodhi svaha. Ta mantra oznacza utrzymywanie świata chwili, który jest Wielką Miłością i Wielkim Współczuciem. Oto, czym jest ścieżka bodhisattwy. Kiedy działasz wspólnie ze wszystkimi istotami, wtedy Wielka Miłość sama się pojawia. Wspólne działanie oznacza tylko harmonijne działanie z innymi, z chwili na chwilę – oto pokój na świecie. Tylko rób to. Tylko rób to. Jeśli ktoś jest spragniony, daj mu coś do picia. Jeśli ktoś jest głodny, daj mu coś do jedzenia. Jeśli osoba cierpiąca pojawi się przed tobą, tylko pomagaj, bez myślenia ani sprawdzania. W pierwszej części tej sutry nie występuje «rób to», tylko dobra mowa o osiąganiu i nie-osiąganiu. Jednak jeśli coś osiągniesz, musisz to robić. Takie jest znaczenie Gate, gate, paragate, parasamgate, bodhi svaha. Krok po kroku osiągamy rozumienie, w jaki sposób współczująco działać dla dobra innych, jak używać prawdy dla dobra innych, spontanicznie, z chwili na chwilę. Tylko o to chodzi w Sutrze Serca. Z chwili na chwilę, kiedy coś robisz, tylko rób to” [Seung Sahn 2005, s. 143].

Sutra serca zatem pozwala nam między innymi uświadomić sobie, że odkrycie mądrości i postrzeganie świata takim, jaki jest, ściśle wiąże się z jasnym określeniem kierunku działania, który wyznacza miłująca dobroć. Jak nauczał Seung Sahn, przechodząc przez kolejne etapy koła zen na końcu docieramy do punktu 360 stopni, odkrycia jedności rzeczywistości względnej i absolutnej. Wtedy też poznajemy właściwą funkcję prawdy, którą jest pomaganie innym ludziom. „Ty i prawda tego świata […] stajecie się jednym. W tym punkcie znikają wszystkie stopnie koła, a ty funkcjonujesz jedynie dla dobra wszystkich istot, z chwili na chwilę. Mówimy, że Wielka Miłość i Wielkie Współczucie, które tylko pomagają innym ludziom, są naszym właściwym życiem” [Seung Sahn 2005, s. 306].

I wtedy „kiedy przychodzi do ciebie ktoś głodny, co wtedy możesz zrobić? Czy udajesz, że też jesteś głodny? Czy sam zaczynasz coś jeść? Nie, to mu nie pomoże: daj jemu coś do zjedzenia. […] Jeśli ktoś cierpi, co możesz zrobić? Musisz mu pomóc. Nazywamy to przedmiotem właśnie-tak-jak-to. Niektórzy nauczyciele zen pytają: «Dziecko zsikało się w majtki. Co to oznacza?». Jeśli wtedy przyjmiesz pozycję płaczącego dziecka w mokrej pieluszce, nauczyciel powie: «Och, wspaniale! To właściwa odpowiedź!». Tak, tego rodzaju odpowiedź można zaakceptować u początkującego ucznia, ale od starszego ucznia wymaga się postrzeżenia wyższej klasy. Stanie się dzieckiem z mokrą pieluchą nie pomoże dziecku. W tej szkole, jeśli zadaje ci się takie pytanie, odpowiedź jest jasna: w jaki sposób twój jasny umysł łączy się z tym dzieckiem, z chwili na chwilę? Zmieniasz dziecku pieluchę. To jest umysł bodhisattwy. To jest przedmiot właśnie-tak-jak-to. To jest cały cel siadania do praktyki zen” [Seung Sahn 2005, s. 392].

Zrozumienie tej prawdy prezentowała Małgorzata Braunek, która podkreślała, że dzieci nie tylko nie są przeszkodą na ścieżce buddyjskiej, lecz że to właśnie opieka nad nimi umożliwia osiąganie wyższych stopni rozwoju duchowego. Jak wspominała, to dzięki swojej córce Orin uzyskała „wspaniały wgląd w jedność dwóch rzeczywistości czy też, nazywając rzeczy precyzyjnie, jednej rzeczywistości, która ma dwie perspektywy: względną i absolutną. […] byłam pewna, że nie można doświadczać jednocześnie tej codziennej, względnej rzeczywistości, i tej przebudzonej – czyli absolutnej. Uważałam, że one są zasadniczo rozdzielone, podobnie jak sacrum i profanum, i w zależności od okoliczności przechodzimy z jednej do drugiej. Podczas którejś z sesji doświadczyłam całkowitej pustki, w której nie było myśli, zaniknęło poczucie «ja». Przebywając w tym bezjaźniowym błogim stanie, poza czasem i przestrzenią, nagle usłyszałam Orinkę płaczącą w pokoju na górze. Wstałam i zrobiłam to, co do mnie należało. Zajęłam się dzieckiem, które mnie potrzebowało, byłam z nim w całkowitym kontakcie. Te dwie perspektywy, dwa stany: stan względny, rozdzielenia na «ja» i «ty», i stan absolutny, stan zjednoczenia, który jest poza oddzieleniem na «ja» i «ty», przedmiot i podmiot, nie były rozdzielone” [Braunek 2012, s. 165].

Postawę macierzyńską charakteryzuje jednak nie tylko bezgraniczna miłość, lecz także ogromna wytrwałość, która może stanowić wzorzec dla wszystkich praktykujących zen. Tego typu przykładem posłużył się Seung Sahn, opowiadając o pewnej Koreance, której syn został wysłany na wojnę do Wietnamu. „Matka bardzo miłowała swojego syna; żyła tylko dla niego. Kochała go nawet bardziej, niż ceniła swoje własne życie. Przez osiemnaście lat ciężko pracowała, i całą swoją energię przelewała na niego, aby dać mu szczęśliwe życie, a on teraz trafił do Wietnamu! […] Mogłaby być tak smutna, że nie byłaby w stanie jeść, ani pracować, ani żyć. Mogłaby się rozchorować. […] Ale ta Koreanka nie była tego rodzaju kobietą. «Mój syn jest w Wietnamie, muszę więc dalej ciężko pracować!». Zaczęła pracować jeszcze ciężej […]. Dzień w dzień, kobieta ta była bardzo zajęta, jednak przez cały czas nie zapominała o swoim synu – nawet na chwilę. «Jak mogę pomóc mojemu synowi? Jak mogę pomóc mojemu synowi?». Nie pozwalała, aby zewnętrzne okoliczności w jakikolwiek sposób wpływały na jej troskę. […] Nawet kiedy była z przyjaciółmi, grając w karty albo pijąc herbatę, albo spacerując po rynku, nigdy nie zapominała o swoim synu. Pośrodku tych wszystkich swoich spraw, każdego dnia, w jej umyśle było tylko pytanie: «Jak się ma mój syn? Jak mogę pomóc mojemu synowi?». Kierunek tej matki był bardzo, bardzo jasny, prawda? […] Jeśli chcesz praktykować, bardzo ważne jest, żebyś miał ten rodzaj umysłu” [Seung Sahn 2005, s. 295].

Właśnie w postaci matki szczególnie wyraziście widoczne jest połączenie wytrwałości i niezłomności z miłością i łagodnością, wobec innych ludzi i samego – czy samej – siebie. Niezwykle wyrazistym przykładem postawy macierzyńskiej, która nabiera waloru ścieżki bodhisattwy, jest znana nauczycielka therawady Dipa Ma, której imię znaczy zarówno „matka Dipy” (imię jej córki), jak i „matka światła”. Imponowała wytrwałością we własnej praktyce, ale nigdy nie zapominała o łączeniu jej z łagodnością i miłującą dobrocią. Dlatego nauczała: „Praktykujcie, nie zważając na ciało i życie – i z całą miłością w sercu” [Schmidt 2007, s. 53]. Dla wielu osób to właśnie stanowi największe wyzwanie: znalezienie równowagi między wysiłkiem a swobodą, determinacją a współczującą akceptacją.

Sama Dipa Ma uzyskała ową równowagę, zmagając się z własnymi nieprostymi doświadczeniami życiowymi. Przyszła wielka nauczycielka jako młoda kobieta długo nie mogła zajść w ciążę, choć bardzo chciała mieć dziecko, i ogromnie z tego powodu cierpiała. Pewnego dnia mąż poradził jej, żeby przestała się tym zamartwiać, lecz by traktowała jak własne dziecko każdą osobę, którą spotka na ścieżce swojego życia. I „pod koniec życia rzeczywiście była matką wszystkich. W miejscu tej wyrwy, którą chciała zapełnić, było serce – otwarte na wszystko” [Schmidt 2007, s. 129]. Jeden z jej uczniów wspominał: „Dla Dipy Ma oświecenie było wielką miłością. Jej nauki dotyczyły związku z innymi i tego, jak być życzliwym” [Schmidt 2007, s. 86]. A Jack Kornfield dodał: „Była dla wszystkich jak niezwykle kochająca babcia. […] Uśmiechała się, kiedy ludzie wchodzili do pokoju i obdarzała wszystkich miłującą dobrocią. Nieważne, kto przychodził, w jakich okolicznościach i co miał do powiedzenia: to nie miało dla niej żadnego znaczenia. Najważniejsze, że oto przybyła kolejna osoba do kochania” [Schmidt 2007, s. 87]. Jej życzliwość wyrażała się na wiele różnych sposobów, w zależności od sytuacji i potrzeb innych: od udzielania głębokich nauk, przez dawanie przykładu własnym postępowaniem i zaangażowaniem w praktykę, aż po najprostsze gesty, jak danie komuś ulubionego deseru. Uświadamiała, że są sytuacje, kiedy najwłaściwszą praktyką i zarazem nauczaniem jest po prostu nakarmienie kogoś ulubionym ciastkiem czy uprasowanie dla niego ubrań. Dipa Ma podkreślała: „Medytacja jest miłością”, gdyż w prawdziwej medytacji chodzi o to, jak troszczyć się o nas samych i o innych [Schmidt 2007, s. 129].

Maja i Pradżapati, dwie matki Buddy, nosiły przydomek „Matka wszystkich buddów”. Mianem „matki wszystkich buddów” określa się także paramitę mądrości: i to nie tylko dlatego, że w sanskrycie pradżnia jest rzeczownikiem rodzaju żeńskiego, lecz także dlatego, że nierozerwalnie związana jest ona z „kobiecą“ cechą współczucia, ponieważ wyzwolicielska mądrość może być tylko mądrością współodczuwania. Sposobem na pokonanie niewiedzy i negatywnych emocji jest przeciwstawienie im mądrości i miłującej dobroci, które w swej istocie są nierozdzielne. I nie chodzi tu o nauczenie się czegoś nowego, lecz o odkrycie tego, co jest naszą istotą, wrodzoną nam naturą buddy. Jest ona obecna w każdym nas, kobiecie i mężczyźnie. Trzeba to tylko wydobyć, w pewnym sensie pozwolić temu w sobie dojrzeć, pielęgnując z miłością i wytrwałością, a następnie urodzić. Osiągając jedność mądrości i współczucia, możemy i powinniśmy sami siebie zrodzić jako Buddów!

 

Bibliografia

Braunek 2012: M. Braunek, A. Cieślar, Jabłoń w ogrodzie, morze jest blisko, Kraków

Dalajlama 2000: Dalajlama, Etyka na nowe tysiąclecie, Świat Książki, Warszawa

Hérold 1927: A.-F. Hérold, Życie Buddy. Według starych źródeł hinduskich, przeł. F. Mirandola, Poznań

Nauka Buddy: Nauka Buddy. Teksty źródłowe 

Schmidt 2007: A. Schmidt, Dipa Ma. Życie i dziedzictwo buddyjskiej mistrzyni, przeł. Ł. Szpunar, Łodź

Seung Sahn 2005: Seung Sahn, Kompas zen, przeł. Bon Gak (Robert Bączyk), Warszawa

Sutra dobroci: Sutra dobroci i błogosławieństwa otrzymanych od ojca i matki, przeł. Kanzen

Tempczyk 2011: M. Tempczyk, Buddyzm w oczach filozofa, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa


Beata Łazarz
Tekst wygłoszony podczas międzysangowych obchodów Wesaku 26 maja 2018 roku

 

Zobacz fotorelację ze spotkania