Medytacja hwadu jako praktykowanie Pradżni Paramity

Mowa wygłoszona przez Hae Mahn Sunima podczas odosobnienia w Warszawie (26-28.10.2018)

Medytacja hwadu jako praktykowanie Pradżni Paramity

Cieszę się, że znów z Wami tutaj jestem, że mogę siedzieć na tej sali dharmy, że możemy się razem dzielić dharmą. W czasie tego odosobnienia już troszkę się nagadałem, nie chcę za dużo mówić. Budda mówił, że słowa nie mają znaczenia – są tylko sylaby, zgłoski, łączone razem w jakieś wyrazy, te wyrazy łączą się w zdania i są wypowiadane. Ale czasami ludzie bardzo się przywiązują do słów i tworzą dużo problemów, więc postaram się stworzyć jak najmniej problemów, jak najmniej słów wypowiedzieć. Najważniejsze jest doświadczenie, a doświadczenie wszyscy mieliśmy przez te trzy dni, i to jest nasz osobisty skarb. To odosobnienie, razem z warsztatem, miało na celu przybliżenie praktyki hwadu. Trochę się to może udało. Ale dzisiaj chciałbym się jeszcze koło tego tematu pokręcić i coś więcej powiedzieć.

Codziennie śpiewaliśmy Sutrę serca. Większość z nas zna tę sutrę, mamy tłumaczenie na język polski. Początek tej sutry brzmi:

Bodhisattwa Awalokiteśwara,
praktykując głęboko Pradżnię Paramitę,
postrzega pustkę wszystkich pięciu skandh
i uwalnia się od wszelkiego cierpienia i niepokoju.

To w zasadzie daje nam cały obraz nauki Buddy – mamy coś do zrobienia, żeby uwolnić się od cierpienia i niepokoju. Nasze życie jest pełne cierpienia, więc bardzo cenna jest możliwość uwolnienia się od niego. Zacznijmy od bodhisattwy Awalokiteśwary. Bodhisattwa to jest taka istota, która dużo praktykuje, osiągnęła duże zrozumienie i może pomóc innym wyzwolić się z kręgu cierpienia. Więc bodhisattwa Awalokiteśwara, praktykując pradżnię paramitę, coś osiągnął. Co to jest pradżnia paramita? Pradżnia paramita to jest doskonałość mądrości. Mamy sześć paramit, sześć doskonałości. Jedna z nich nazywa się „pradżnia paramita”, to jest doskonałość mądrości. Są różne znaczenia tej mądrości, ale kiedy bodhisattwa praktykuje pradżnię paramitę, mówimy o pradżni w tym sensie, że nasze „ja” nie ma swojej własnej natury, że nasze „ja” jest bezosobowe, że nasze „ja” jest puste, że nasze „ja” jest w zasadzie zlepkiem wielu, wielu elementów. I sutra mówi nam, że bodhisattwa Awalokiteśwara, praktykując tę bezosobowość „ja”, coś osiągnął. Bardzo ciekawie mówi o tym Sutra Lankavatara. Takie krótkie zdanie:

Gdy w stanie samadhi umysł przestaje różnicować i jest już tylko doskonała i wypełniona miłością bezobrazowość, wtedy w najbardziej wewnętrznej świadomości zachodzi niepojęty zwrot i zaznaje się osobistego urzeczywistnienia Szlachetnej Mądrości. To jest najwyższa Prajnia Paramita. [Sutra Lankavatara 2009, s. 72]

Mamy tutaj po pierwsze element samadhi, czyli pewnego stanu medytacyjnego, po drugie – brak różnicowania, i – po trzecie – pojawia się „bezobrazowa miłość”. „Bezobrazowa” to znaczy taka miłość, która nie ma egoistycznego „ja”. Kiedy mówiliśmy o praktyce hwadu, pojawiał się element tego zwrotu. Wcześniej, w czasie wykładu, mówiłem o tym – na pewnym poziomie świadomości jest taki element, który różnicuje wszystkie impulsy, które do nas docierają. I poprzez praktykę w tej świadomości dokonuje się zwrot. To jest taka obosieczna broń. Cytat z Sutry Lankavatara mówi właśnie o tym punkcie.

I tutaj jest właśnie odniesienie do naszej praktyki hwadu, gdzie praktykujemy z tym pytaniem: „co to jest?”. I w odpowiedzi na to pytanie pojawia się wątpienie. Kiedy to wątpienie ogarnia całe nasze ciało, nasz umysł, i jesteśmy w stanie utrzymywać je przez dłuższy czas, przez cały czas, wtedy może nastąpić ten zwrot. O tym mówią sutry, o tym mówią nauczyciele. W momencie, kiedy bodhisattwa Awalokiteśwara osiągnął ten punkt, ujrzał pustkę wszystkich pięciu skandh. Pięć skandh to jest pięć agregatów. Nasza osobowość – w tym kontekście – składa się z pięciu elementów: formy, odczuć, postrzeżeń, tendencji i świadomości. Forma jest dla nas bardzo ciekawa, dlatego że w tej sutrze jest ona postrzegana z punktu widzenia mahajany. Postrzegamy jako puste, bez początku i bez końca, jako nieistniejące samodzielnie, nie tylko siebie, nasze ciało, ale również to, co jest na zewnątrz, cały wszechświat, który nas otacza. Wszystko jest tylko dlatego, że jest coś innego, wszystko jest zależne od czegoś. Dlatego forma to są trzy elementy: świat zewnętrzny, czyli wszystkie obiekty, które widzimy, słyszymy, smakujemy, wąchamy, dotykamy i o których myślimy; nasze zmysły, czyli oczy, uszy, język, nos, ciało i umysł; i to, co do nas dociera, czyli to, co widzimy, to, co słyszymy, to, co smakujemy, to, co wąchamy, to, czego dotykamy i to, o czym myślimy. W sutrze wszystkie te trzy elementy składają się na formę. Następnie są odczucia. Kiedy patrzę na tę ścianę i dochodzi do mnie jej biały kolor, wtedy pojawia się odczucie: przyjemne, nieprzyjemne albo obojętne. I to nie jest stałe, bo dla kogoś na przykład sól może być przyjemna, a dla kogoś innego nieprzyjemna, ale odczucia jako takie do nas zawsze dochodzą. Na podstawie tych odczuć pojawia się coś, co w tłumaczeniu tej sutry nazywa się „postrzeganiem”. I to postrzeganie to jest właśnie: lubię – nie lubię, chcę czegoś – nie chcę. Kiedy pojawia się coś z zewnątrz, cokolwiek, i jest to przyjemne, to ja wtedy chcę tego. Kiedy coś się pojawia i jest to nieprzyjemne, to ja chcę to odsunąć od siebie jak najdalej. Następny element to jest tendencja. Na podstawie poprzednich trzech skandh pojawia się chęć zrobienia czegoś: w mowie, czyli powiedzenia czegoś; w czynie, czyli zadziałania; albo w myśli, czyli pomyślenia o czymś. Bardzo często ludzie zagonieni w tym świecie, uwikłani w swoje życie, postępują nieświadomie, pchani tymi wszystkimi impulsami w taki czy inny sposób, tworząc albo dla siebie, albo dla innych dużo cierpienia.

W tym momencie pojawia się karma. Karma w buddyjskim rozumieniu to nie jest przyczyna i skutek, karma to jest działanie. Rozumienie karmy jako prawa przyczyny i skutku, które znamy, pochodzi z hinduizmu. W hinduizmie karma była ujmowana bardzo prostolinijnie – jeżeli ktoś się urodził w rodzinie pariasów, to musiał być pariasem. Taka przyczyna, taka karma. Nie było odstępstw. Budda nauczał czegoś innego – mamy wprawdzie jakąś przyczynę, ale możemy jednak coś zrobić, możemy zadziałać i możemy zmienić skutek. Dlatego w tamtych czasach ta nauka była bardzo rewolucyjna. Ludzie nie muszą być ciągle tym samym, niekoniecznie bramin musi zawsze być braminem. W tym układzie pięciu skandh, kiedy mamy tendencję, możemy coś zrobić. Jeżeli rozwijamy swoją mądrość, jeżeli rozwijamy swoją świadomość, jeżeli mamy silne centrum, możemy zadziałać, możemy zmienić swoje życie kompletnie. Jeżeli nie mamy tej siły, wtedy życie nas pcha swoim nurtem. Trochę mi to przypomina sytuację, jakbyśmy wskoczyli do rwącej rzeki. Jeżeli nie potrafimy pływać, rzeka nas ciągnie swoim nurtem, obija o skały, nie mamy zbytniej możliwości zrobienia czegokolwiek. Jeżeli nauczymy się pływać, mamy jakąś szansę, i kiedy wpadniemy do tej rzeki, możemy popłynąć do jakiegoś drzewa, wyjść na brzeg, coś zrobić.

Taki jest sens naszej praktyki – wzmocnić swoje centrum, wzmocnić swoją świadomość i świadomie kierować swoim życiem. Jest to może trochę niewygodne, bo nie możemy obciążyć innych odpowiedzialnością za swoje życie, dlatego że to my dokonujemy tych wyborów i to my możemy postąpić tak albo inaczej.

Ostatnia z tych pięciu skandh to jest świadomość. Świadomość zawiera w sobie dwa elementy: po pierwsze, świadomość wszystkich sześciu zmysłów (świadomość oka, ucha, nosa, języka, ciała oraz umysłu), po drugie, świadomość naszego „ja” jako odrębnej istoty. I tutaj pojawia się problem – dopóki postrzegamy siebie jako coś odrębnego, coś istniejącego realnie, coś prawdziwego, dopóty dotyka nas cierpienie, dotyka nas niepokój.

Nawiązując do praktyki hwadu i rozumienia pradżni paramity przez bodhisattwę Awalokiteśwarę, chciałbym przypomnieć taką historię buddyjską, dotyczącą hwadu „co to jest?”. Do Szóstego Patriarchy przyszedł mnich, który później był jego uczniem. Na Wschodzie, kiedy mnich wchodzi do świątyni, idzie pokłonić się opatowi tej świątyni. Mnich poszedł więc do Szóstego Patriarchy, pokłonił mu się, a ten zadał pytanie: „Skąd przybywasz?”. Uczeń odpowiedział: „Przybywam z góry Sung”. Pytanie „skąd przybywasz?” jest bardzo jasne, konkretne, odnosi się do jakiejś osoby. Jednak następnie Szósty Patriarcha zapytał: „Co to jest, jak się tu dostało?”. To już nie było pytanie: „co tu Sunim robisz?”, tylko „co to jest?”, zupełnie bezosobowe. Uczeń nie potrafił odpowiedzieć. Wyjechał stamtąd, przez długi czas praktykował, hwadu prawdopodobnie [śmiech]. Po iluś latach wrócił do Szóstego Patriarchy Huinenga, i ten znów go zapytał: „Co to jest?”. Wtedy uczeń odpowiedział: „Powiedzieć, że jest, to tak jakby nie trafić w punkt. Ale wciąż można to kultywować”. Powiedzieć, że jest, to tak jakby nie trafić w punkt, ale nie można powiedzieć, że tego nie ma. To powiedzenie odnosi się do kolejnego fragmentu Sutry serca:

Siariputro, forma nie jest różna od pustki,
pustka nie jest różna od formy;
to, co jest formą, jest pustką,
a to, co pustką – formą.

Praktykując medytację hwadu, po pierwsze, rozwijamy świadomość bezosobowego „ja”, rozwijamy poznanie, rozwijamy naszą mądrość, i przez tę praktykę, w momencie, kiedy następuje zwrot, zaczynamy postrzegać cały świat jako pusty. Jednak jednocześnie ten świat istnieje. To, że wszystkie rzeczy nie mają swojej indywidualnej postaci, to nie znaczy, że ich nie ma. Forma jest pustką, pustka jest formą. Jak ujął to uczeń Szóstego Patriarchy: „Powiedzieć, że jest, to tak jakby nie trafić w punkt. Ale wciąż można to kultywować”. To wciąż istnieje.

To nie są proste rzeczy, dlatego potrzebne jest doświadczenie, dlatego potrzebna jest ta praktyka. Mówienie zbyt wiele tu nie pomoże. Mieliśmy okazję spotkać się na tym odosobnieniu, mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze na wielu innych, i mieliśmy okazję wspólnie praktykować, kultywować praktykę hwadu i rozwijać swoją mądrość, swoje poznanie. W Sutrze serca jest powiedziane, że po postrzeżeniu pustki wszystkich pięciu skandh bodhisattwa Awalokiteśwara uwolnił się od cierpienia i niepokoju. Ale co my mamy zrobić teraz? Za oknem betonowe mury; są to ołtarze miasta. Dźwięki samochodów są słowami Buddy. Czy widzicie to? Czy słyszycie to?

Wszystkie dharmy prowadzą do jednego. Dokąd prowadzi jedno?


W tekście mowy wykorzystano:
Sutra Lankavatara. Osobiste urzeczywistnienie szlachetnej mądrości, przeł. Z. Becker, Szczecin 2009

Spisała z nagrania i opracowała: Beata Łazarz


Zobacz fotorelację z odosobnienia