Wiara w swoje prawdziwe „ja” a poczucie dumy


Mam nadzieję, że wszyscy praktykujący Drogę głęboko wierzą w swoje prawdziwe „ja”. Nie powinno brakować ci wiary, ale też nie powinieneś wzbudzać w sobie dumy.

Komentarz

Umysł każdego człowieka jest zasadniczo równy i jednakowy, dlatego nie ma tak naprawdę różnicy pomiędzy „zwykłymi ludźmi” a „mędrcami”. Niemniej jednak w rzeczywistości są tacy, którzy błądzą w ciemności, i tacy, którzy przebudzili się do swojej prawdziwej natury, co odróżnia „zwykłych ludzi” od „mędrców”.

Stosując się do instrukcji nauczyciela, praktykujący może w jednej chwili osiągnąć swoje prawdziwe „ja” i uświadomić sobie w ten sposób, że ostatecznie nie różni się od Buddy. Dlatego mówi się: „pierwotnie nie ma niczego”, co po prostu oznacza, że nie powinno się lekceważyć samego siebie i wiary w swoją prawdziwą naturę. To jest nauka o „nagłym oświeceniu”.

Jednak nawet po osiągnięciu pewnego poziomu urzeczywistnienia należy zawsze starać się odcinać utrzymujące się nawyki umysłu, aby można było w pełni przekształcić się ze „zwykłego człowieka” w „mędrca”. Jest to nauka o „stopniowej kultywacji”, która podkreśla, że musimy „z chwili na chwilę polerować czyste lustro”. To dlatego duma może być tutaj przeszkodą. Brak wiary w swoją własną naturę jest chorobą tych, którzy są przywiązani do autorytetu świętych pism, podczas gdy duma jest chorobą tych, którzy tylko praktykują medytację sŏn.

Ludziom przywiązanym do sutr i nauczania opartego na słowach może brakować wiary w żywe, trudne do odgadnięcia doświadczenie medytacji, które prowadzi do nagłego wglądu. Zazwyczaj są zbyt pochłonięci celowymi środkami opartymi na słowach i mowie, przywiązani do utrwalonego nawyku rozróżniania pomiędzy „prawdziwym” a „nieprawdziwym”. Wierząc tylko w to, co jest napisane w świętych tekstach, są konceptualnie zahipnotyzowani cudzymi skarbami zamiast drążyć w głąb siebie, by odkryć własne bezcenne skarby, drzemiące wewnątrz nich. W rezultacie tacy ludzie z własnej woli cofają się na ścieżce.

Z drugiej strony uczniom sŏn często brakuje właściwej wiary w sutry i z tego powodu lekceważą nauki świętych pism dotyczące stopniowej kultywacji i eliminowania szkodliwych nawyków umysłu. Nie czują się zawstydzeni nawet wtedy, gdy w ich umyśle pojawiają się takie właśnie skazy i karmiczne nawyki. Stają się głupio dumni ze swojej tak zwanej „dharmy” na długo przed tym, gdy można by powiedzieć, że ich praktyka naprawdę dojrzała. Ich mowa może być postrzegana jedynie jako czysta arogancja.

Dlatego tym, którzy właściwie praktykują, nie może zabraknąć wiary w swoją prawdziwą naturę, ale nie powinni też wbijać się w dumę.

Słowo zamykające

W umyśle początkującego podstawowe pragnienie oświecenia jest jak nasiono zawarte w owocu. Wystarczy wierzyć w swój pierwotny punkt, w naszą prawdziwą naturę. Z tego powodu praktykującym nie powinno brakować wiary w siebie. Ale bez względu na to, jak bardzo ktoś wierzy w to nasiono, owoc, którym jest stan bodhisattwy, rozwija się przez pięćdziesiąt pięć etapów. Jest to stopniowa kultywacja każdego nasiona w owoc. Z tego też powodu praktykujący nie powinni przeceniać siebie, ulegając poczuciu dumy.



Tłum. z jęz. ang.: Leszek Wojas