Cykl 10 obrazów pasterskich w koreańskim zen

Wykład Dharmy wygłoszony przez Leszka Wojasa i Beatę Łazarz podczas odosobnienia w Warszawie (4.11.2023)






Wprowadzenie

Niniejszy wykład jest czwartym i ostatnim wykładem z serii czterech zaplanowanych wykładów na temat koreańskiego zen (sŏn). Dotyczy etapów praktyki reprezentowanych przez cykl 10 obrazów pasterskich. Poprzednie trzy wykłady zawierały omówienie elementów tzw. potrójnej ścieżki w koreańskim sŏn: zasad i wskazań etycznych (śila), medytacji hwadu oraz praktyki oświeconej mądrości (pradżni).

Cykl obrazów pasterskich (chin. shíniútu 十牛图, jap. jūgyūzu 十牛図, kor. sim-u do 십우도) to seria krótkich wierszy i towarzyszących im rysunków (obrazów), często wraz z komentarzami, używanych tradycyjnie w nauczaniu czan, sŏn, thiền i zen do przedstawienia etapów postępu praktyki, prowadzącej do oświecenia i urzeczywistnienia mądrości oraz współczucia.

Centralne miejsce w obrazach pasterskich pełni postać wołu symbolizująca proces osiągania, realizacji naszej prawdziwej natury – natury buddy. Droga prowadząca do odnalezienia natury buddy podzielona jest na etapy reprezentowane przez poszczególne obrazy pasterskie. Postać wołu i odniesienia pasterskie są jednymi z najstarszych w buddyzmie odnośnikami do właściwej ścieżki kultywacji. Pojawiają się na przykład w Maha-gopalaka Sutta: Dyskursie o większym pasterzu (Majjhima Nikaya 33) czy w Sutrze Lotosu (skr. Saddharma Puṇḍarīka Sūtra सद्धर्मपुण्डरीकसूत्र). W rozdziale III Sutry Lotosu znajduje się słynna przypowieść o płonącym domu i trzech wozach zaprzężonych odpowiednio w kozły, jelenie i woły oraz jednym wozie ekajany ciągniętym przez białego wołu. 

Pierwsze serie obrazów pasterskich pojawiły się w Chinach w XI i XII wieku: wersja Ching-chu zawierająca 5 obrazów, Tzu-te Huia zawierająca 6 obrazów i popularna wersja 10 obrazów przypisywana Kuòān Shīyuǎnowi zawierająca rysunki, wiersze i komentarze. Jednak pierwowzorów serii można doszukiwać się w jeszcze wcześniejszym okresie, na przykład w dialogu mnicha czan z mistrzem Baizhangiem Huaihaiem (749-814).

Mnich zapytał mistrza:
– Chciałbym zrozumieć, czym jest budda, co to jest?
Mistrz odpowiedział:
– To jest jak szukanie wołu, gdy jedziesz na nim.
– A co mam robić, gdy już to zrozumiem?
– To jest jak powrót do domu na wole.
– A jak mam się tym wszystkim zajmować, by zachować zgodność z Dharmą?
– Tak jak pasterz, który trzymając kij pilnuje, by wół nie przeszedł na inne pole.

W Japonii, począwszy od XV w., szeroko rozpowszechniła się wersja 10 obrazów pasterskich Kuòāna Shīyuǎna (jap. Kakuan). 

W XX w. wersja ta została przetłumaczona na angielski przez D.T. Suzukiego i dzięki jego publikacjom stała się dostępna ludziom Zachodu. W języku polskim ta wersja 10 obrazów pasterskich pojawia się w polskim tłumaczeniu książki The Three Pillars of Zen. Teaching, Practice and Enlightenment Philipa Kapleau, opublikowanej pod tytułem Trzy filary zen.

W XX i XXI w. pojawiały się różnego rodzaju nawiązania do 10 obrazów pasterskich w kulturze zachodniej. Album Catch Bull at Four brytyjskiego muzyka Cata Stevensa nawiązuje do czwartego obrazu pasterskiego. Awangardową wersję 10 obrazów pasterskich wraz z sentencjami stworzył amerykański pisarz i artysta Stephen Addiss na podstawie obrazów Johna Cage’a. Nawiązania do 10 obrazów pasterskich pojawiają się w książce J. Marvina Spiegelmana i Mokusena Miyuki Buddhism and Jungian Psychology. W polskim czasopiśmie „Przekrój” pojawił się w 2021 r. artykuł Dziesięć byków, nawiązujący do wersji 10 obrazów pasterskich Kuòāna Shīyuǎna. 

W niniejszym wykładzie przedstawione zostaną wiersze do 10 obrazów pasterskich koreańskiej mistrzyni sŏn Daehaeng wraz z obrazami pochodzącymi z koreańskich świątyń oraz wiersze i komentarze koreańskiego mistrza sŏn Kusana Suryŏna wraz z rysunkami Sokchong Sunima. Te koreańskie wersje w istotny sposób różnią się od wersji Kuòāna Shīyuǎna i nie stanowią jej bezpośredniej kopii. Wiersze Kusana Suryŏna napisane zostały w tradycyjnym koreańskim, trzywierszowym stylu sijo. Jego komentarze  w wyraźny sposób nawiązują do etapów praktyki medytacji hwadu w koreańskim sŏn.


Wiersze do 10 obrazów pasterskich mistrzyni sŏn Daehaeng




Daehaeng (1927–2012) – mniszka buddyjska Zakonu Czogje i mistrzyni sŏn.
Unowocześniła styl nauczania, dążąc do tego, by praktyka była możliwa dla każdego, niezależnie od statusu monastycznego czy płci. Nauczała mnichów i mniszki oraz świeckich mężczyzn i świeckie kobiety. Przetłumaczyła na współczesny koreański teksty wykorzystywane podczas tradycyjnych ceremonii świątynnych, m.in. Sutrę Tysiąca Oczu i Rąk, Sutrę Serca i Sutrę Diamentową, by także świeccy uczestnicy mogli je zrozumieć i odnosić pełną korzyść z ich słuchania i śpiewania. Nauczała również integracji indywidualnej praktyki z problemami codziennego życia.
Odegrała znaczącą rolę w rozwijaniu wspólnoty mniszek (bhikkhuni), wspierając tradycyjne kolegia mniszek oraz współcześnie utworzoną Koreańską Radę Bhikkhuni.
W 1972 r. Daehaeng założyła w mieście Anyang koło Seulu buddyjski kompleks świątynny Hanmaum Sŏn Center; obecnie ma on już piętnaście oddziałów w Korei oraz dziesięć za granicą.



1. Poszukiwanie wołu


Na równinach, które rozciągają się bez końca,
przedzierając się przez wysoką trawę i zarośla,
szukam wołu.
Wędruję to tu, to tam,
wzdłuż brzegu rzeki bez nazwy
i nikomu nieznanymi szlakami prowadzącymi w głąb gór.
Jestem całkowicie wyczerpana,
lecz wciąż nie natrafiłam na ślad wołu.
W zapadającym zmierzchu
słychać jedynie cykanie świerszczy.



2. Odnalezienie śladów wołu


Nagle,
nad brzegiem rzeki,
pod drzewem,
widać odciski kopyt wołu!
I jeszcze tam,
pod powierzchnią łagodnie płynącej wody,
widać ślad wołu.
Rozpościerają się przede mną
bardzo wyraźnie
odciski kopyt!



3. Dostrzeżenie wołu


Gdzieś śpiewa ptak.
Pod ciepłym słońcem
czuć powiew łagodnej bryzy.
Na brzegu rzeki
zielenią się wierzby.
Jak wół mógłby się tu ukryć?!
Ale spójrzcie na ten masywny łeb
i te rozłożyste rogi.
Jakiej trzeba będzie siły,
by przeciągnąć go z powrotem na ścieżkę?



4. Schwytanie wołu


To była trudna walka,
lecz w końcu schwytałam wołu.
Tak upartego i nieustępliwego,
a jego siła wydawała się niewyczerpana,
jakby był w stanie przebić się przez góry.
Jednak w końcu wół znieruchomiał.
Choć od dawna nawykł do wędrowania to tu, to tam,
w końcu się zatrzymał.



5. Poskromienie wołu


Poskromienie tego wołu
wymaga bata i powroza.
Przeciągnęłam powróz przez kółko w jego nozdrzach,
ale i tak muszę użyć bata.
W przeciwnym razie wół będzie gnał przed siebie na oślep,
tarzał się w błocie
albo grzązł w bagnie.
Lecz kiedy zostanie okiełznany,
ujawni się jego prawdziwa, łagodna natura
i pójdzie za mną
nawet bez kółka w nozdrzach.



6. Powrót na wole do domu


Gdy dosiadając wołu
wracam do domu,
okazuje się, że zna on już tę drogę.
Siedzę na jego grzbiecie
i na flecie sobie gram,
a spokojna melodia rozchodzi się dokoła.
Słysząc ten dźwięk
mieszkańcy wioski wychodzą, by mnie powitać.



7. Zapominanie wołu


W końcu wół i ja wróciliśmy do domu.
Mój umysł jest całkowicie spokojny,
wół też odpoczywa,
a dobroczynne światło
wypełnia cały dom.
Ta mała, kryta strzechą chatka
jest wolna od zmartwień i cierpienia.
W końcu mogę odłożyć bat i powróz.



8. Zapominanie o sobie i o wole


Bicz i powróz,
a nawet wół i ja,
są teraz całkowicie puste, zniknęły bez śladu.
Ach, to niebo, tak rozległe i otwarte,
tak ogromne i bezkresne.
Nie ma tu żadnego miejsca,
gdzie mogłaby osiąść choćby jedna drobinka kurzu.
Jakże mogłabym ponownie dać się złapać w sidła?



9. Powrót do źródła


Przebyłam tak wiele gór,
by powrócić do korzeni.
Tu jest mój prawdziwy dom,
który jest jak otwarte niebo,
gdzie nic nie stoi na przeszkodzie
i niczego też nie trzeba się pozbywać.
Strumień po prostu płynie,
kwiaty są tak piękne.



10. Powrót do miasta


Choć mam na sobie stare łachmany,
zupełnie nie odczuwam braku.
Gdy przebywam wśród ludzi
na ulicach i rynkach,
ich cierpienie słabnie
i nawet martwe drzewa powracają do życia.
Ta dolina jest tak głęboka,
a jednak wzburzone wody
nie są w stanie mnie porwać.



Wiersze i komentarze do 10 obrazów pasterskich mistrza sŏn Kusana Suryŏna


Kusan Suryŏn (1909–1983) – współczesny koreański mistrz sŏn. Jego imię dharmiczne oznacza „dziewięć gór”, co stanowi nawiązanie do dziewięciu szkół górskich. W 1937 r. został nowicjuszem i uczniem mistrza sŏn Hyobonga Hangnula w Songgwangsa (Klasztorze Rozłożystych Sosen). W 1966 r., po śmierci Hyobonga, został w tym klasztorze mistrzem sŏn. Odbudował go po olbrzymich zniszczeniach wojennych i stworzył program nauczania dla swoich uczniów. Do Songgwangsa zaczęli przyjeżdżać uczniowie ze Stanów Zjednoczonych i z Europy. W 1972 r. przybył do USA do Sambosa (Świątyni Trzech Klejnotów), która została wybudowana w dolinie Carmel w Kalifornii. Założył Bulil International Sŏn Center dla praktykujących sŏn z zagranicy.
Wiersze i komentarze Kusan Suryŏna do 10 obrazów pasterskich zostały opublikowane w książce The way of Korean Zen przetłumaczonej na angielski przez Martine Batchelor.


1. Wyruszając na poszukiwania wołu


Wysokie góry, głębokie wody i gęsta dżungla traw…
Bez względu na to, jak bardzo się starasz, droga, którą kroczysz, pozostaje niejasna!
By złagodzić poczucie zniechęcenia, posłuchaj, jak ćwierkają cykady.


Komentarz:

Ten obraz ilustruje odczucia osoby, która po raz pierwszy rozpoczyna praktykę Drogi. Jest to porównywane do człowieka, który poszukuje wołu: wychodzi na zewnątrz, by go odnaleźć, a następnie schwytać i przywiązać używając sznura. Każdy, kto twierdzi, że kultywuje Drogę, musi zazwyczaj przejść przez ten opisany tu, trudny etap.

Czego może dostarczać nam życie w świecie? Dobrego jedzenia, pięknych ubrań, bogactwa, dobrej reputacji, rodziny, możliwości spokojnego odpoczynku. To są podstawowe potrzeby materialne. Jednak to, co nazywamy kultywacją Drogi, jest sprzeczne z tymi rzeczami. Życie w zwyczajnym świecie jest jak płynięcie z nurtem rzeki. Ale kultywowanie Drogi jest jak płynięcie w górę rzeki pod prąd. Ciało od dawna przyzwyczajało się do pewnych wygód. Teraz nagle decyduje się kultywować Drogę poprzez praktykę medytacji.

Jak to wygląda na początku? Jest to podobne do znalezienia się u podnóża srebrnej góry lub przed żelazną ścianą. W ten sposób napotykasz „wysokie góry, głębokie wody i gęstą dżunglę traw”. Pośród tego wszystkiego, niezależnie jak bardzo się starasz, sposób postępowania pozostaje niejasny. W takich momentach często zastanawiasz się, czy praktyka w ogóle przynosi efekty. Zaczynasz rozważać różne sposoby doskonalenia praktyki. Czujesz się całkowicie zagubiony co do tego, co powinieneś robić.

Po tych trwających przez jakiś czas zmaganiach i wysiłku niektórzy stają się tak zniechęceni, że myślą, by zrezygnować. Chociaż próbowali praktykować, w ogóle nie widzą postępu.

Ale na tym etapie zdecydowanie nie należy się poddawać. Niektórzy będą próbowali „złagodzić poczucie zniechęcenia”, zwracając się w stronę innego rodzaju praktyk. Mogą zacząć modlić się do Buddy, powtarzać imię Buddy czy recytować sutry. W ten sposób ich poczucie frustracji może zostać złagodzone. Ale tak naprawdę po prostu słuchają „ćwierkania cykad”. Nie oznacza to oczywiście, że słuchają cykad w dosłownym sensie. Odnosi się to do angażowania się we wszystkie inne czynności niż praktyka medytacji w celu złagodzenia poczucia frustracji.



2. Dostrzeżenie śladów wołu


Gąszcz ciernistych krzewów, słychać słaby szmer płynącej wody.
Lecz tu i tam widać ślady kopyt – czy to jest właściwa ścieżka?
Jeśli chcesz go przywiązać i przekłuć mu nozdrza, nie polegaj na cudzej sile!


Komentarz:

Twoim podstawowym zadaniem nie jest dążenie do ułatwiania sobie życia na różne sposoby. Jeśli zamierzasz kultywować umysł, musisz wytrwale praktykować medytację. Jednak, nawet jeśli próbujesz, medytacja może się nie rozwijać. Musisz więc przypominać sobie o potrzebie kontynuowania tej praktyki. W ten sposób będziesz w stanie kontrolować i powstrzymywać rozpraszające myśli, które odciągają cię od medytacji.

Podczas gdy zmagasz się z wielkimi trudnościami w „plątaninie ciernistych krzewów”, możesz usłyszeć „słaby szmer płynącej wody”. Odnosi się to do pojawienia się pewnych zewnętrznych przeszkód, które czasami przeszkadzają w praktyce. „Słaby szmer płynącej wody” oznacza obecność iluzji i pokus. Może zdarzyć się na przykład, że ludzie wokół ciebie, ktoś z twojej rodziny lub jacyś szkodliwi przyjaciele zaczną twierdzić, że równie dobrze mógłbyś porzucić medytację, ponieważ nie wydaje się by cię to do czegoś doprowadziło. Ale zamiast ich słuchać, powinieneś uważnie słuchać słów Buddów, patriarchów i innych mądrych nauczycieli. Gdy to robisz, w twoim umyśle wzrośnie determinacja, by wytrwać w praktyce.

Kiedy nie pojawia się postęp, dzieje się tak po prostu dlatego, że nie wkładasz w praktykę wystarczającego wysiłku. Myślenie o tym w inny sposób nie jest mądre. Śmieszne jest narzekanie, że nikt ci nie pomaga, kiedy ty sam nie podejmujesz odpowiedniego wysiłku. Dlatego „jeśli chcesz go przywiązać i przekłuć mu nozdrza, nie polegaj na cudzej sile!”

W tym okresie możesz też zacząć dostrzegać, że „tu i tam widać ślady kopyt”. Może prowadzić to do przekonania, że  na pewno jesteś na „właściwej ścieżce”. Twoim zadaniem jest podążanie tymi śladami. Musisz postępować naprzód opierając się całkowicie na własnym wysiłku. Podążanie tymi śladami jest jak wspinanie się na wysoką górę. Nawet gdyby ktoś stał nieruchomo u podnóża góry tylko się w nią wpatrując przez dziesięć tysięcy lat, nie byłoby to w żaden sposób pomocne. Krok za krokiem musi sam podążać ścieżką na szczyt. Oczywiście ten, kto idzie szybciej, dotrze tam przed tym, kto idzie wolniej. Ale bez względu na to, w jaki sposób będziesz podążać, musisz iść sam.



3. Dostrzeżenie wołu


Pośród kołyszących się w wiosennej bryzie gałązek wierzby śpiewa wilga.
Jak wróbel może odczuwać radość słysząc, jak wilga przywołuje swego towarzysza?
Czy światło księżyca migoczące w lesie nie jest moim domem?


Komentarz:

Gdy wytrwale podążasz śladami wołu, od czasu do czasu zaczynasz dostrzegać jego ogon. W ten sposób po raz pierwszy dostrzegasz wołu.

Dla Koreańczyka pieśń wilgi zdaje się mówić: „pięknie, pięknie, uczesz włosy i przybywaj”. To odniesienie do takiej właśnie pieśni godowej. A jednak, czy wróbel, który nie śpiewa w taki sam sposób jak wilga, może odczuwać radość wilgi, przywołującej swego towarzysza? Albo jak zwykły wróbel może docenić cudowny czas, jaki złota wilga spędza latając między drzewami w pogoni za partnerem?

Po pewnym okresie praktyki stopniowo zaczynasz robić postępy. To tak, jakby patrzeć na odległy księżyc i widzieć, jak jego światło migocze słabo w lesie. Takie światło jest podobne do przyćmionego, migoczącego światełka świetlika. Po wytrwałym okresie medytacji, od czasu do czasu, na kilka chwil rozbłyśnie odrobina wglądu, niczym blask świetlika, zniknie, rozbłyśnie ponownie, a potem znowu zniknie. Do tego odnosi się wers: „Czy światło księżyca migoczące w lesie nie jest moim domem?”

To, czego doświadczasz na tym etapie, jest czymś, czego nigdy wcześniej nie słyszałeś ani nie widziałeś. Uznając teraz, że coś takiego istnieje, zastanawiasz się, czy słuszne jest podążanie w tym kierunku. W takim momencie umysł musi podjąć ważną decyzję. Starając się utrzymywać hwadu, z wielkim trudem przedzierałeś się przez gąszcz ciernistych krzewów. Teraz, pośród tego wszystkiego, w lesie zaczyna świecić trochę księżycowego światła. Chociaż jesteś zachęcany do kontynuowania, to wciąż jest to niepewny i niejasny czas.



4. Chwytanie wołu


Postępujesz naprzód z trudem; nozdrza wołu zostały przekłute.
Ale jego ognista natura jest trudna do opanowania.
Ciągnięty to tu, to tam, błąkasz się przez pokryte chmurami lasy.


Komentarz:

„Postępowanie naprzód z trudem” oznacza, że musisz znosić fizyczne trudności, nie dbając o to, czy przeżyjesz, czy nie. Właśnie wtedy „przekłute zostają nozdrza wołu”. Jednak pomimo tego, że wół ma przekłute nozdrza, jego „ognista natura jest trudna do opanowania”. Czegokolwiek byś nie zrobił, wół zawsze będzie próbował szybko się wycofać i uciec. Czasami jednak praktyka robi duże postępy, jak w przypadku popychania łodzi po lodzie. Ale po pewnym czasie przestaje to być już takie proste i staje się tak trudne, jak próba zmuszenia konia do picia wody, gdy nie chce. Bez względu na to, jak blisko uda ci się doprowadzić konia do wody, będzie jej unikał i uciekał. Natychmiastowa kontrola „ognistej natury” wołu jest rzeczywiście trudna.

„Ciągnięty to tu, to tam, błąkasz się przez pokryte chmurami lasy”. W takim miejscu księżyc świeci tylko sporadycznie. Po tym, jak złapiesz wołu i przyciągniesz go do siebie z wielkim wysiłkiem na chwilę, nagle pociągnie cię w innym kierunku. Próbujesz go zawrócić, ale znowu udaje mu się zaciągnąć cię gdzie indziej. To trwa i trwa w taki sposób. Teraz walczysz z wielkim trudem w pokrytym chmurami lesie. Chmury są skłębione, a las jest gęsty. A ty błąkasz się to tu, to tam, łapiąc wołu i próbując pociągnąć go w swoim kierunku.

Czym właściwie jest ten trudny czas? Odnosi się do etapu, kiedy praktyka medytacji składa się częściowo z hwadu, częściowo z rozproszonych myśli, a częściowo z pogrążenia w stanie otępienia. W tej chwili te trzy czynniki wydają się ze sobą konkurować: czasami znajdujesz się w stanie otępienia, innym razem jesteś nękany przez rozpraszające myśli, a kiedy indziej skupiasz się na hwadu. To bardzo trudny okres, ponieważ to teraz tak naprawdę mierzysz się z wołem.



5. Ujarzmianie wołu


Obawiając się, że wół może zboczyć na stromą i niebezpieczną ścieżkę,
Trzymasz go mocno używając uzdy i bicza, a siłą obu nóg mocno wspierasz się w ziemię.
Po przekroczeniu tego krytycznego momentu wół będzie podążać za tobą.


Komentarz:

Na tym etapie uczysz się obchodzić z wołem we właściwy sposób. Fragment „obawiając się, że może zboczyć na stromą i niebezpieczną ścieżkę” odnosi się do osiągnięcia pewnego etapu w praktyce, gdy ponownie ogarniają cię wątpliwości, że nie robisz postępów. Sądzisz, że pomimo twojego wysiłku i znoszenia trudności, medytacja nie przebiega ani szybko, ani wystarczająco dobrze. Raz jeszcze odczuwasz pokusę, by się poddać i zamiast tego studiować sutry lub recytować mantry. Możesz nawet rozważać zostanie opatem jakiegoś bogatego klasztoru lub poślubienie pięknej kobiety i ustatkowanie się w życiu.

Bez względu na to, ile wysiłku wydajesz się wkładać w praktykę, nie rozwija się ona tak szybko, jakbyś sobie tego życzył. Wkrótce różnego rodzaju myśli zaczynają niepokoić twój umysł. Zastanawiasz się: czy praktykując w ten sposób, naprawdę do czegoś dojdę? Co w ogóle robię? Teraz iluzje wkraczają do twojego umysłu. Uświadamiasz sobie jednak niebezpieczeństwo, że wół „może zboczyć na stromą i niebezpieczną ścieżkę”. To może wydawać się bardzo przerażające. Trzeba więc „mocno go trzymać używając uzdy i bicza, a siłą obu nóg mocno wspierać się o ziemię”. W przeciwnym razie może faktycznie się wyrwać i zboczyć na niebezpieczną ścieżkę.

Jeśli przez jakiś czas będziesz się bardzo wysilał, przekroczysz ten „krytyczny moment”. Następnie „wół podąża za tobą”. Dzieje się tak, ponieważ po przekroczeniu tego trudnego punktu udaje ci się w końcu w jakimś stopniu oswoić wołu. Wtedy rozumiesz, że nawet gdybyś wrócił do świata, to na nic by się to nie zdało. Bez względu na to, jak dobrze odżywiasz i ubierasz swoje ciało, jaką zapewniasz mu wygodę i ochronę, w pewnym momencie zmieni się ono w kupę popiołu. Chociaż wcześniej byłeś kuszony przez takie rzeczy, teraz decydujesz się z nich zrezygnować. Postanawiasz również wyrzec się wszelkich światowych pozycji, bogactwa i sławy. Prestiżu, jaki możesz osiągnąć w świątyni, będąc opatem, czy szacunku, jaki mógłbyś otrzymać, wykładając Dharmę, jeśli studiowałbyś sutry. Teraz stajesz się zdeterminowany, aby urzeczywistnić swój umysł i stać się urzeczywistnioną istotą poprzez praktykę medytacji.

Kiedy w umyśle pojawi się takie mocne postanowienie, wtedy naprawdę można uchwycić sedno hwadu. Teraz, gdy wół jest ujarzmiany w taki sposób, hwadu jest mocno utrzymywane i nie porusza się. Kiedy taka osoba przychodzi, jest to praktyka, kiedy odchodzi, jest to praktyka. Po przekroczeniu tego krytycznego momentu wół posłusznie podąża za tobą, bez konieczności chwytania go i ciągnięcia.



6. Powrót do domu na wole


Siedząc okrakiem na wole, szlachetna osoba radośnie powraca.
Dźwięk jej fletu miesza się ze szkarłatnym niebem: odkryła ogród radości.
Któż inny mógłby wiedzieć o tym bezgranicznie wybornym smaku?


Komentarz:

Gdy minie krytyczny moment i praktyka stanie się nieco bardziej swobodna, wtedy zacznie się pojawiać to, co nazywa się „jedną, niezróżnicowaną masą”.

Teraz, kiedy praktykujesz, hwadu jest po prostu takie, jakie jest. Chociaż siedzisz cały dzień, nie jesteś świadomy siedzenia; choćbyś jadł cały dzień, nie będziesz świadomy jedzenia; nawet jeśli będziesz spał cały dzień i noc, nie będziesz świadomy tego, że spałeś. Taki jest stan jednej, niezróżnicowanej masy. Kiedy idziesz, hwadu idzie; kiedy jesz, hwadu je. Hwadu już nie pojawia się ani nie znika.

Kiedy osoba w tym stanie siedzi, jest jak wielka, nieruchoma góra. Kiedy siedzi, po prostu siedzi. Ma naprawdę postawę góry. W taki sposób „siedząc okrakiem na wole, szlachetna osoba radośnie powraca”.

Jadąc na wole, grasz na flecie. Teraz nie przejmujesz się wcale, nawet gdy wejdziesz w mgłę lub na pole cierni. Medytacja osiągnęła punkt, w którym możesz praktykować nawet na środku ruchliwego rynku.

Co to znaczy, że „dźwięk jej fletu miesza się ze szkarłatnym niebem” i że „odkryła ogród radości”? Grając na flecie, siedząc okrakiem na wole, możesz teraz spokojnie obchodzić się z wołem. Pozostawiony sam sobie wół będzie podążał drogą, którą ma iść. Teraz, gdy został oswojony, niezależnie od tego, jak bardzo go ignorujesz, nie będzie zbaczał w nieodpowiednie miejsca. Jeśli chodzi o ciebie, to bez względu na to, czy śpisz, czy się poruszasz, stoisz czy leżysz, nikt inny nie będzie świadomy wewnętrznego spokoju, jaki osiągnąłeś. Na tym etapie praktyka naprawdę zaczyna się rozwijać z każdym krokiem.



7. Zapominając o wole, człowiek pozostaje sam


Jasny księżyc i chłodny wiatr: cóż to za wspaniały dom!
Siedząc samotnie, pozostaje z wołem, który odszedł.
Nawet jeśli drzemiesz aż do wschodu słońca, jaki byłby pożytek z bata i uzdy?


Komentarz:

Jasny księżyc wschodzi i wieje chłodny wiatr: to naprawdę najlepszy ze wszystkich domów. Cóż za wspaniały dom!

Teraz wołu już nie ma. Najpierw trzeba było się starać, żeby go schwytać; potem, po pewnym czasie, zaczął podążać za tobą z własnej woli. Ale na tym etapie nie musisz już w ogóle zwracać na niego uwagi. Wszystko funkcjonuje prawidłowo samoistnie.

„Nawet jeśli drzemiesz aż do wschodu słońca…” oznacza, że po przesiedzeniu całej nocy, drzemaniu z lekko pochylonymi plecami, nieświadomy upływu czasu, spokojnie spoglądasz w górę i nie wiesz, czy jest jeszcze noc, czy już zaświtał dzień.

Wiele lat temu w klasztorze Haeinsa Kyŏnghŏ Sŏngu siedział spokojnie cały dzień i noc z lekko zgiętymi plecami. Widząc to, mieszkający tam wykładowca sutr napisał do niego liścik, który brzmiał:

Ponieważ czcigodny stary mnich zawsze drzemie ze spuszczoną głową, wydaje się, że nie ma nic lepszego do roboty niż spanie.

Kyŏnghŏ Sunim odpowiedział:

Ponieważ nie mam już nic do roboty, moim jedynym zadaniem jest teraz spanie.

Ponieważ wół jest taki, jaki powinien być, nie ma potrzeby używać więcej bicza. Dlatego na tym etapie, nawet jeśli tylko drzemiesz, twoja praktyka będzie się nadal rozwijać.

Kyŏnghŏ Sunim dodał również:

Siedząc na wysokim krześle, nie ma potrzeby myśleć o tym czy o tamtym. Siedzi się w samadhi bez żadnych myśli.

Taka osoba pozostaje w samadhi niezależnie od tego, czy siedzi, czy drzemie. Powiedział też:

Siedząc bez żadnych myśli, człowiek przebywa w spokoju i takości. W ten sposób rozwija się w swoim naturalnym stanie. Dlaczego więc przeszkadzasz mi, wzniecając odrobinę wiatru? Zamiast pozwolić mi spać spokojnie w lesie chcesz, bym unosił się w powietrzu?

Na tym etapie postępujesz całkowicie sam i nie potrzebujesz ani bata, ani uzdy.



8. Zarówno wół, jak i człowiek zostają zapomniani


Skoro nawet przestrzeń się rozpadła, jakie przeszkody mogłyby pozostać?
Czy płatek śniegu może przetrwać w ogniu płomienia?
Radośnie przychodzisz i odchodzisz: jak mogłeś nie uśmiechać się zawsze?


Komentarz:

Zarówno wół, jak i człowiek zostali teraz zapomniani, a ty siedzisz w ciszy i pustce. Na tym etapie nawet przestrzeń się rozpada. Poprzednio, w zwyczajnym stanie, wszystkie zjawiska – łącznie z przestrzenią – są doświadczane jako istniejące. Ale teraz przestrzeń przestaje istnieć. To wreszcie moment przebudzenia. Aby pierwotna natura mogła się przejawić, konieczne jest, by „nawet przestrzeń się rozpadła”. „Czy płatek śniegu może przetrwać w ogniu płomienia?”. W tym stanie Buddowie i patriarchowie nie są już dłużej dla ciebie użyteczni, ponieważ jest to etap „porzucenia Buddy i patriarchów”. Skoro Buddowie i patriarchowie nie są już potrzebni, jak można by rozróżniać pomiędzy zwykłymi a oświeconymi istotami? Kto jest zwyczajny? A kto oświecony? Nawet jeden płatek śniegu nie mógłby tu przetrwać: Buddowie i patriarchowie są teraz dla ciebie bezużyteczni.

„Radośnie przychodzisz i odchodzisz: jak mogłeś nie uśmiechać się zawsze?”. Dobrze jest przyjść i dobrze jest odejść. Dobrze jest leżeć na plecach i dobrze jest leżeć na brzuchu. Możesz, jeśli chcesz, udać się do trzech niższych światów istnienia. Niezależnie od tego, czy jesteś wśród zwierząt, wśród głodnych duchów czy w piekle, wszystko jest w porządku. Przebywając w piekle, w niebie czy w krainie Buddy, będziesz się tylko uśmiechać.



9. Powracając do pierwotnego źródła


Mój własny skarb został odzyskany: wszystkie wysiłki były podejmowane na próżno!
Lepiej byłoby być ślepym, głuchym i niemym.
Góry i woda są właśnie takie, jakie są! Tak samo ptak wśród gałązek kwiatów.


Komentarz:

Wreszcie zdajesz sobie sprawę z tego, że odzyskałeś swój własny skarb, o którym zupełnie zapomniałeś. Kiedy spokojnie się nad tym zastanawiasz, zdajesz sobie sprawę, że wszystkie wysiłki, które włożyłeś w praktykę, były w rzeczywistości niepotrzebne. Teraz, kiedy po prostu otwierasz usta, jest to nauczanie Dharmy; kiedy idziesz, jest to również nauczanie Dharmy. Taka osoba jest po prostu właśnie taka – nie ma w tym nic innego. Nie ma nic, co nie jest Dharmą. W rzeczywistości byłoby lepiej, gdybyś był ślepy, głuchy i niemy. Dlaczego? Ponieważ wtedy nie zostałbyś wciągnięty w wykonywanie tylu bezużytecznych działań. Teraz „góry i woda są właśnie takie, jakie są”. Takie jest nauczanie Dharmy o nieożywionych rzeczach.



10. Pojawienie się na targowisku, by nauczać i prowadzić


Obdarty i głodny wchodzi na ulice i targowiska.
Jeśli nawet jest pokryty kurzem, czemu miałby przestać się uśmiechać?
Pszczoły i motyle są szczęśliwe, bo kwiaty rozkwitają na uschniętym drzewie.


Komentarz:

By przynosić korzyść czującym istotom, działasz w taki sposób, jaki uznajesz za właściwy. Podążasz drogą bodhisattwy wędrując tu i tam po ulicach i targowiskach. Podejmujesz działania bodhisattwy: jeśli ktoś potrzebujący prosi cię o to, co masz na sobie lub co jesz, po prostu mu to dajesz. Cokolwiek robisz, jest w porządku. Jeśli okoliczności są sprzyjające, uśmiechasz się; jeśli okoliczności nie są sprzyjające, również się uśmiechasz. Z uśmiechem przyjmujesz rzeczy takimi, jakie są – niczym głupiec! W tym czasie na uschniętych drzewach rozkwitają  kwiaty. Tak więc, cokolwiek taka osoba robi, podoba się to wszystkim czującym istotom.


Dziękujemy wszystkim za uwagę.