Umysł „wystarczy”

Mowa wygłoszona przez Leszka Wojasa podczas odosobnienia w Górach Świętokrzyskich (31.05-3.06.2018)

Żyjemy w świecie bardzo rozbudzonej konsumpcji. W świecie, w którym relacje pomiędzy naturalnymi potrzebami człowieka a faktyczną konsumpcją są silnie zachwiane. Oczywiście, każdy z nas, każdy człowiek posiada różne biologiczne potrzeby. Ale te prawdziwe ludzkie potrzeby, jak pisał Edward Stachura, są nieduże, wręcz minimalne – coś przyodziać, coś do garnka włożyć.

Kiedyś słyszałem w radiu ciekawą dyskusję na temat żywienia dzieci w początkowym okresie życia. Dyskutowali profesor pediatra, dietetyczka i dziennikarka prowadząca program. Dyskusja dotyczyła kwestii zdrowotnych: jaki rodzaj żywienia w początkowym okresie życia dziecka jest najkorzystniejszy z punktu widzenia zdrowotności w późniejszym okresie życia? Jaki wpływ ma żywienie w pierwszym okresie życia na otyłość w okresie późniejszym? Opinie były dość zgodne. Podkreślano, że pożywienie i sposób żywienia w początkowym okresie życia (do kilku lat) ma duży wpływ na stan zdrowia w okresie późniejszym. Podkreślano, że nawyki smakowo-żywieniowe, które wykształcają się i utrwalają w początkowym okresie życia, mają duży wpływ na sposób odżywiania się takiej osoby w późniejszym okresie życia. Była mowa o tym, jak wiele produktów żywnościowych przeznaczonych dla małych dzieci, na przykład soczki, napoje, słodycze, chipsy, zawiera dodatki smakowe, których jedynym celem jest pobudzenie łaknienia. Mówiono również o tym, że małe dzieci, żywione takimi właśnie produktami, niechętnie spożywają naturalne pokarmy pozbawione tych dodatków smakowych. Konkluzja była taka, że dzieci „rozbudzone” smakowo mają później niewłaściwe nawyki żywieniowe, co często prowadzi do otyłości. Na zakończenie dyskusji dziennikarka, która prowadziła program, zapytała profesora pediatrę: co by pan doradził młodym matkom w kwestii żywienia dzieci? On odpowiedział: umiar, wstrzemięźliwość, proste pokarmy, naturalne smaki.

Ta dyskusja pokazuje, moim zdaniem, jak wcześnie rozpoczyna się proces rozbudzania konsumpcji. W przypadku bardzo małych dzieci manipulacja odbywa się poprzez zmysł smaku. Zmysł smaku jest prawdopodobnie pierwszym zmysłem w życiu człowieka, za pomocą którego można na niego oddziaływać, można nim manipulować. Następnie, w późniejszym okresie życia, rozpoczyna się rozbudzanie pragnień, konsumpcji poprzez umysł. Wmawia się nam, jak wiele rzeczy powinniśmy posiadać, jak wiele rzeczy jest nam potrzebnych. Wmawia się nam, że powinniśmy te rzeczy często zmieniać, kupując coraz nowsze, coraz bardziej atrakcyjne, nowocześniejsze wersje. Żyjemy w świecie, w którym zaspokajanie swoich pragnień jest dość powszechnie uważane za najwyższą wartość.

W buddyzmie uważa się, że pragnienie jest podstawową siłą kreującą cierpienie. W buddyjskim nauczaniu zawartym w Czterech Szlachetnych Prawdach dukkha,  czyli nieusatysfakcjonowanie, jest kreowane przez siłę ludzkich pragnień. Mówi się też w buddyzmie o sześciu krainach istnienia. Jedną z tych krain jest kraina głodnych duchów – świat istot o wielkich brzuchach i bardzo cienkich szyjach. Istot, które nie są w stanie zaspokoić silnego głodu i bardzo z tego powodu cierpią. Umysł przywiązany do konsumpcji jest podobny do umysłu takiego głodnego ducha. Jest to umysł ciągłego nienasycenia, ciągłej pogoni za konsumowaniem. Z buddyjskiego punktu widzenia konsumpcjonizm, przywiązanie do konsumpcji, jest iluzoryczną grą ludzkich umysłów, która nijak się ma do prawdziwych ludzkich potrzeb.

Tak więc z jednej strony mamy umysł przywiązany do konsumpcji, z drugiej natomiast – umysł, który można by nazwać umysłem „wystarczy”. Jest to umysł, który łatwo akceptuje to, co posiada i sytuację, w której się znajduje. Umysł, który nie lgnie, nie trzyma, nie przywiązuje się.

Ten profesor pediatra powiedział: umiar, wstrzemięźliwość, prostota, naturalność. Brzmi to bardzo zachęcająco, tylko… jak to zrealizować? Jak to zrobić, skoro ze wszystkich stron jesteśmy  bombardowani reklamami, konsumpcyjnymi propozycjami, różnymi pomysłami na szczęśliwe życie? Padałyby tu zapewne różne odpowiedzi, w zależności od różnych doświadczeń. Moje doświadczenie jako osoby praktykującej medytację, medytację zen, jest takie, że ta praktyka – praktyka powracania do umysłu „nie wiem” – ma duży potencjał przywracania naturalnej prostoty umysłu i umysłu „wystarczy”. Może warto więc spróbować.

Dziękuję wszystkim za pomoc w zorganizowaniu tego odosobnienia i za wspólną praktykę.


Zobacz fotorelację z odosobnienia